Witam , nie pisałam , bo nie miałam możliwości.
Tak w skrócie , wczoraj moją mamę zabrała karetka. Załamka. Przyjechałam nieco później za karetką , i dostałam informacje , że moja mama jest na izbie przyjęć , czekać , lekarz wyjdzie. Tak , czekałam. 4 godziny i żadnej cholera informacji. A jak człowiek już poszedł do dyżurki zapytać to z ryjem na człowieka , że trzeba czekać . Nie można było o nic się zapytać , nikt o niczym nas nie informował i traktowani byliśmy jak jacyś wrogowie nr 1 . Szkoda slow. Z racji tego , że na drugi dzień musiałam wstać o 5 rano do pracy , to powiedziałam , że o północy jadę do domu z chłopakiem. No i w końcu , po 4 godzinach lekarz doszedł do informacji takich, ze cała czwórka pacjentów która była przyjęta w krótkim odstępie od siebie , jest przeniesiona do innych placówek bo nie maja tam miejsc. Jedno zdaniowa informacja , co wyszło na TK tomografia komputerowa) i tyle. tyle czasu człowiek czekał , by dowiedzieć się , że rodzina jest przeniesiona gdzie indziej.
Mam moja ma udar niedokrwienia mózgu. Ma bezwład prawej strony ciała i problemy z wypowiadaniem sie. :( Przepraszam Was , ale nie mam siły pisać. Załamana jestem.
Ja nie wiem , czy to jest jakaś kara dla mnie, zawsze ale to ZAWSZE jak dzieje się coś nie dobrego zostaje sama bo za każdym razem mój brat jest za granicą czy gdzieś na wyjeździe . tyle razy mojego Tatę, czy mamę musiałam zawozić do szpitala. W sensie , że na tyle w złym stanie byli , że trzeba było wzywać pogotowie. Zawsze sama. Nie ma w żadnym wypadku pretensji czy żalu do mojego brata , ale to jest jakieś fatum na moją osobę.Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim.
Dobranoc !:(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz